Mój facet oszalał na punkcie swoich nowych kumpli z roku. Spotkanka, piweczko po każdych zajęciach. Ostatnio się nawet dowiedziałam, że chciał jechać na dyskotekę, chociaż zawsze twierdził, że beze mnie na disco nie pojedzie. Nie wiem, może akurat planował mnie wziąć, chociaż jak oni mają takie hermetyczne męskie środowisko to kto wie ;] nie mam nic przeciwko tym kolesiom, cieszę się, że H. ma kumpli, nie chcę tylko, żeby pod ich wpływem zmienił się w imprezowego wyjadacza. Dopóki ich zloty nie odbywają kosztem naszych spotkań, to ok. Bo raz właśnie odbyło się moim kosztem – nie zobaczyliśmy się w niedzielę, bo on musiał koniecznie iść do knajpy z kumplami. Tak był nimi zafascynowany, że nawet nie miał wielkich wyrzutów sumienia, że tak wyszło. Ale cóż, darowałam mu, bo to było pierwsze ich spotkanie, więc musiał się zintegrować. Miał mnie zabrać ze sobą, ale "w ostatniej chwili" się dowiedział, że będą tam sami faceci, więc nie bardzo mogę iść. I dobrze ;]