Nawet nie wiem czy ktoś tutaj jeszcze zagląda, ale mimo wszystko napiszę, a nóż widelec dostanę odpowiedź…Mając 20 parę lat w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że od momentu swoich narodzin do dnia dzisiejszego nic nie osiągnąłem…Ostatnie kilka lat swojego beznadziejnego życia zmarnowałem i dobrze o tym wiem…Do niedawna niczym się nie przejmowałem i nic mnie nie obchodziło bo miałem wygodne życie…Praca –> dom, dom –> praca i tak w kółko…Po pewnym czasie tego nudnego życia poznałem dziewczynę, ale to już osobna historia, która się skończyła na tym, że postanowiłem zerwać z nią kontakt….Od zawsze wszystko przychodziło mi z trudnością i potrzebowałem znacznie więcej czasu niż inni na to aby się do czegoś przystosować czy zapoznać z niektórymi rzeczami….Sam nie wiem czemu tak mam; może to przez to, że nie miałem zbyt ciekawej sytuacji z ojcem kiedy byłem dzieckiem przez co teraz mam fobie społeczną i ergofobię (strach przed pracą)…Wchodząc na FB i widząc jak moi znajomi wyjeżdżają gdzieś na wakacje z rodziną, sami lub z bliską osobą czy coś w życiu daje im się osiągnąć wtedy się dołuje i zastanawiam się skąd u nich ta odwaga, że nie boją się brać od życia tego co ono im je daje…Czym zawiniłem i dlaczego akurat mam takie a nie inne życie.? Wiem, że powinienem je zmienić bo na zmiany podobno nigdy nie jest za późno i przestać się dołować, ale za każdym razem gdy czegoś próbuje i już jestem pewny w 100% że to zrobię, że chce to zrobić bo dzięki temu coś zmienię w swoim życiu to przychodzi taki moment, że zaczyna brakować mi wiary w samego siebie, zastanawiam się czy sobie poradzę, a strach przed tym, że ta zmiana mnie czeka paraliżuje mnie do tego stopnia, że wszystko na co byłem gotowy w 100% staje się nie możliwe do osiągnięcia i zazwyczaj z tego rezygnuje bo zaczynam myśleć, że się do tego nie nadaje.