Stwierdziłam, że nie rozumiem facetów! Wszystko za sprawą chłopaka, który podoba mi się od dwóch miesięcy. Zaczęło się tak… Poznaliśmy się na studiach ponad rok temu, w jednym semestrze byliśmy razem w grupie, raczej nie zwracaliśmy na siebie uwagi, ja miałam swoich znajomych, on trzymał się na uboczu, potem przeszedł do innej grupy, od czasu do czasu go widywałam, ale nie interesował mnie wtedy. On też nie wykazywał zainteresowania. Pewnego razu (na przełomie stycznia- lutego) spotkałam na wydziale koleżankę z czasów LO, która też ze mną studiuje i okazało się, że on jest teraz z nią w grupie. Podszedł do koleżanki, żeby pogadać i przy okazji gadał też ze mną. 2 tyg. później podchodzi nagle do mnie i mówi, że czyta mój blog. Ja w szoku,bo żeby znać adres blogu, trzeba wiedzieć, jak się nazywam i gdzie mnie szukać, a on wcześniej na pewno tego nie wiedział.Dlatego jestem pewna, ze wypytal o wszystko kolezankę. Od tego czasu zaczelismy regularnie rozmawiac, szuka kontaktu, uśmiecha się na mój widok, patrzy tak inaczej, jako jedyny zauwazyl, ze sama zrobilam sobie nowa fryzure. Nawet nie zauwazylam, kiedy sie zakochalam. Ale, kiedy zaczelam mu dawac tego sygnaly, on jakby sie wycofywal. Potem unosilam się dumą,unikałam go- i wtedy on znowu szukal kontaktu. Wiem,ze faceci maja nature zdobywcy, dlatego przez pewien czas pozwalałam mu sie zdobywac, ale czas mija, a on tylko maślane oczka i sprawa nie posuwa się naprzód. Jestem po kilku nieudanych zwiazkach i nie moge po raz koolejny zyc w niepewności. Nie potrafie go rozgryzc i nie wiem, czy jemu w końcu zalezy, czy nie. Dlaczego faceci nie wiedza, czego chca i czemu on mi w ogóle zawracał głowę, jeśli nie potrafi się okeślić. Po to, żebym cierpiala???… Nie rozumiem:/
Dzielić