Tak sobie siedze i mysle,ze jutro bede na dzialce,bedzie ladna pogoda…
Marze.ide przez uroczy,mieszany las na ryby,nasluchuje spiewu ptakow, spogladajac na wody osadzonego w lesnym obnizeniu jeziora, spokojnie falujace pod lekkim zefirkiem..tutaj czuje jak wycisza sie moj wielkomiejski,skazony umysl,jak powoli odzyskuje rownowage..BĘC!! Wyjebalem sie o gore porozrzucanych butelek,padajac twarza w torebki i resztki grilla,podpaski,srajtasmy i tak by wyliczac bez konca.sa wszedzie,w promieniu trzydziestu metrow od najblizszego kompieliska.po jaka cholere zabrac ze soba worek na smieci i wywiezc swoje odpadki po weekendowym wypoczynku na lonie natury?!
po co zostawic po sobie skrawek czystej przestrzeni?!zeby przyjechac tu ponownie i miec gdzie rozlozyc koc?!bzdura!
skoro wszyscy sa pieprzonymi brudasami,nie ma sensu dbac o wlasne sumienie,lepiej ukryc je w ciemnym kacie wlasnej duszy i dostosowac sie do bydlactwa!
I po jaki chuj ja zawsze po sobie tu sprzatam.za pol godziny w to miejsce przyjdzie kilku nastolatkow i pizgnie foliowki pod sosenka,kiepy pogasza w mrowisku,a butelki wyladuja na srodku jeziora,haha ale beda mieli zajebista zabawe!ze tez mnie Matka wychowala i wpoila jakies zasady.szkoda ze dostrzegam piekno natury,doceniam to co oferuje tam,gdzie jeszcze nie stoi apartamentowiec,czy fabryka.gdybym byl taki jak oni,moze zaczalbym wkoncu jesc wlasna kupe,skoro juz bym w niej siedzial..
Urlop,pora relaxu
Dzielić