Czytajac tutaj niektore posty widze jak to niby faceci bawia sie uczuciami dziewczyn w tym przypadku jest zupelnie odwrotnie to dziewczyna ciagle trzyma mnie w szachu i nie mam pojecia co z tym zrobic mianowicie bylem z pewna dziewczyna dwa lata ale nie wiem czemu wszytko zaczelo sie sypac… Z pierwszym dniem wakacji pojechala do senatorium poczatkowo wszystko niby bylo okej gadalismy przez telefon i wysylalismy sms ale to tylko przez pierwsze trzy dni pozniej zupelna cisza i tak prawie przez miesiac… Zrozumialem ze to byla forma rozstania sie jakze brutalna, przyjal bym juz to przez glupieko smsa ale nic zero odezwu wkoncu po ponad miesiacu zebrala sie w sobie i napisala zeby sie spotkac oddac wszystkie rzeczy itp… Po takim zachowaniu z bolem w sercu lecz z kamienna mina powiedzialem jej ze nie chce jej znac i lepiej bedzie jak sie nie bedziemy do siebie odzywac chcialem o niej zapomniec wyrzucilem wszystkie jej rzeczy i wszystko co bylo z nia zwiazane usunalem nawet kontakty jej znajomych z mojego gg wszystko co tylko pomogloby mi o niej zapomniec… Pech chcial, ze chodzimy do tej samej szkoly i widzialem ja ciagle na korytarzu. Nienawidzilem sam siebie za to, ze ja kochalem, ze nadal ja kocham. Po polowie roku odezwala sie do mnie poznym wieczorem i spytala czy wyjde z domu… Moglem sie nie zgodzic… Byla pijana i widac ze nie mogla sobie poradzic z wlasnymi myslami po 3 godzinach rozmowy zaczelismy sie calowac mowic sobie ze sie kochamy itp. Z mojej strony bylo to jak najbardziej szczere z jej … nie wiem. Zaczelismy z nowu rozmawiac spotykac sie itp. Mimo, ze juz nie bylismy razem oczekiwala ode mnie rzeczy, ktorych mozna bylo oczekiwac tylko od swojego chlopaka oczywiscie nie godzilem sie bylem oschly i szorstki bo tylko w taki sposob umialem poradzic sobie z ta sytuacja i taka glupia miloscia. Najzabawniejsze i zarazem najgorsze jest to ze ciagle sie spotkamy i okazujemy sobie tzw 'milosc’ . Jednak pytajac ja o to czy bedziemy znowu razem mowi "nie wiem" . Gorszych slow z jej ust nie slyszalem ta niepewnosc mnie dobija. Kiedys w koncu po moich tekstach typy " nie jestesmy razem wiec nie musze tego robic" powiedziala zebysmy zaczeli od nowa. Po tych slowach skakalem z radosci, choc moja radosc nie trwala dlugo bo po dwuch dniach chyba jej sie odmienilo i znowu zaczela mnie traktowac jakby jej nie zalezalo czy jestem czy nie. Probowalem z innymi dziewczynami, probowalem sobie znalezc nowa milosc zeby zabic stara ale jakos mi to nie wyszlo bo nie umiem byc z kims innym niz ona, krecilem sie w towarzystwie panienek ktore ja znaja a noz zacznie byc zazdrosna to moze wroci. Owszem zazdrosna jest ale ale nic wiecej … Trwam w takiej glupiej sytuacji i nie wiem co robic chcialbym znowu o niej zapomniec ale jednoczesnie nie chce i tu mnie gubi wlasna glupia "milosc"… Nienawidze tego slowa nienawidze wszystkiego co z tym zwiazane nienawidze siebie za to ze ja kocham. Żałosne …