Oszaleje za chwilę, jestem wściekła jak OSA! Oczywiście wszystko przez mojego wspaniałego, cudownego faceta, który tak na marginesie za pół roku ma zostać moim mężem…:/
Jesteśmy razem już 3 lata (ja mam 20, on 24), niby się kochamy i tak dalej, świata poza sobą nie widzimy… Ale nienawidzę gdy się kłócimy, a to niestety zdarza się zbyt często – jak na moją psychikę.
Ja byłam wychowywana w miłości, spokoju, miałam oparcie w rodzicach. On ma zwariowanych rodziców, którzy zamiast przytulić – żartują z każdego.
Na początku byłam zafascynowana tym, że potrafimy się posprzeczać, że jest o mnie zazdrosny i niestety przyszedł czas, że cechy które kiedyś mnie ujęły – teraz doprowadzają mnie do takiej frustracji, że zastanawiam się po co my w ogóle razem jesteśmy???
No i temat rzeka – moja praca… Od jakiegoś czasu szukam pracy – żeby mieć pieniążki, żeby być niezależna, żeby nie siedzieć w domu. I tu powstaje kolejny problem: mój Luby ma chore wyobrażenie kobiecej rzeczywistości. Żąda, aby moja praca zaczynała się najlepiej o 8 rano (bo wcześniej powinnam mu uszykować bułeczki do pracy), kończyła o 14 (żeby miał ciepły obiadek), trwała od poniedziałku do piątku (bo weekendy on nie pracuje więc powinniśmy spędzać ten czas razem), miała nieograniczone możliwości urlopu (bo on mając swoją firmę może nagle mieć ochotę wyjechać gdzieś na wakacje-ze mną) i oczywiście zarabiała kokosy… Nie wspomnę już o tym że najlepiej żeby to była papierkowa robota i jak najmniej publiczna… I w tym ta moja dzisiejsza wściekłość, bo w końcu od 3 miesięcy zdołałam znaleźć coś w miarę ciekawego i oczywiście to nie odpowiadało mojemu Ukochanemu… Bo on był w domu o 13 a ja miała spotkanie o 16. I co zrozpaczony zrobił? Poszedł sobie na basen!!! Palant!!! Nie chodzi o to, że poszedł, ale jak on musi gdzieś wyjść wieczorem, to ja muszę grzecznie siedzieć w domku (mieszkamy razem) i czekać na niego, ale jak ja muszę coś załatwić to jest obraza majestatu…
W ogóle, są rzeczy, których naprawdę nie mogę pojąć… Ale mam to gdzieś!!! Szkoda tylko, że to narzekanie zbytnio mi nie pomaga… Wyłączę komputer, położę się obok niego i będę starała się głęboko oddychać, żeby się wyciszyć. Tak miną dwie godziny po czym pomęczę się z zaśnięciem kolejne 3, a jak już zasnę to trzeba będzie wstać… I dupa.:(
STFU!!! Muszę się wyżalić, bo zaraz pęknę z wściekłości!!! ;/
Dzielić