Tylko w genialnym utworze Heniutka jest tak miło. W Warszawie korki to nic zabawnego. W całym mieście. Wszystkie większe ulice to tzw. wąskie gardła. Co z tego, że miasto wykonało najdłuższy wiadukt w Polsce, skoro nadal są korki? I będą. Bo do inwestycji drogowych w coraz bardziej przeludnionym i przesamochodowanym mieście trzeba podejść kompleksowo. Trzeba usiąść z mapą, zaznaczyć newralgiczne ulice, zastanowić się, gdzie trzeba zbudować wiadukt, gdzie most, gdzie obwodnicę, gdzie wyregulować sygnalizację świetlną. I trzeba zacząć to robić. A wiadukt powstał na części z 20 km trasy prowadzącej ze wsi do centrum. Zlikwidowano jedno wąskie gardło, przez co przeniosło się ono dalej, lub bliżej. Bo natężenia samochodów to nie zmniejszy, będzie ich przybywać.
W centrum mamy gehennę. Każdy burak ma dzisiaj auto i koniecznie musi nim co chwila jeździć do centrum. Czemu nie, w końcu po to mają auta, aby się nimi przemieszczać. Prawda? Do pracy, do sklepu, na spotkanie z dziewczyną itd. Tylko czemu wszyscy tak muszą? IMO, nie muszą. Mogą przyjechać autobusem, tramwajem, metrem. Wolą jednak stać w korkach i powodować większe korki. A gdyby tak iść wzorem europejskich miast i wprowadzić podatek za wjazd do śródmieścia? A gdyby tak podwyższyć opłaty w strefach płatnego parkowania? Miasto będzie miało więcej pieniędzy na drogi i nowe autobusy. Ale miasto woli udawać, że tworzy park & ride. Bo to daje zajęcie niekompetentnym urzędnikom a podwyższanie opłat nie jest politycznie poprawne (zniechęca wyborców). Ale jeśli się myśli o polityce a nie o zarządzaniu metropolią, to tak jest.
A co z systemem sterowania ruchem miejskim, który miasto kupiło od Siemensa za 80 mln zł?