Moja babcia mawiała "jak nie przemarsz wojsk to sraczka" (mam wątpliwości, czy "sraczka" to wulgaryzm, ale trudno) i to stwierdzenie oddaje w pełni mój aktualny status życiowy – nie przedłużyli mi umowy w pracy, bo nie spodobałam się kierownikowi, który nigdy nie widział jak pracuję – przez pół godziny widział mnie na zebraniu (może powinnam robić z siebie zaszczyconą samym spojrzeniem słodką idiotkę, ale chyba nie potrafię). Nie potrafię również przetłumaczyć sobie samej, że facet z którym już raz się rozstałam to nic dobrego – on się nie zmienił, ja się nie zmieniłam, sytuacja się nie zmieniła, więc czemu miałby się zmienić związek. Ale chyba jestem logikoodporna, bo nadal mnie do niego czasem ciągnie. Pewnie zwyczajnie mi chłopa brakuje, ale tych co mnie chcą, ja nie chcę, a tych co ja chcę nie widać nawet na horyzoncie. jest mi źle i nie ma perspektyw żeby było inaczej. Pozostaje zadbać o własny stan emocjonalny i ponarzekać…