mam 20 lat, od ponad 2 lat bylam w zwiazku z 15 lat starszym facetem, poznalismy sie w wakacje, za granica, spedzilismy 2 miesiace razem, wrocilam do polski do szkoly,on zostal(mieszka i pracuje tam) po miesiacu przyjechal do mnie i na swieta wrocilam z nim i zostalam, zostawilam szkole, rodzine, przyjaciol…ale dla niego wszystko… bylo wspaniale, zareczylismy sie, pracowalismy, koncze szkole zaocznie w polsce, no i po jakims roku zaczely sie jazdy, klotnie, wszystkiego sie czepialam, bylam wredna chcialam zawsze zeby bylo tak jak chce…chociaz nie mowie ze on byl bez winy… no i na poczatku lutego w niedziele pojechal skonczyc jakas robote i mial na obiad wrocic, mial… wrocil o 23, oczywiscie trzezwy nie byl, zrobilam awanture i sie nawet spakowalam, poszlam spac do drugiego pokoju, nastepnego dnia poszlam do pracy, wrocilam i czekalam na niego, mowie ok pierwszy raz sie tak zdarzylo wiadomo facet tez kumpli moze miec itp, czekam mial byc o 18 jak zawsze wrocil o 20 to ja zaczynam spokojnie milo chce pogadac a tu nic olewka no to mowie daj tel zadzwonie do znajomych zeby po mnie przyjechali, biore tel sprawdzam wiadomosci wszystko skasowane tylko jedna wiadomosc sprzed 18 niby od "gipsiarza 2" ale gipsiarz to nie polak, to juz cos nie tak, jakby kolega to po imieniu by wpisal, wiadomosc: ja dopiero dochodze do siebie po wczorajszym aty jak tam sie czujesz" no wiec ta wiadomosc mu nie pozwolila wrocic jak zawsze do domu, no wiec sie wyprowadzilam bo mowie sms od jakies laski, dowiedzialam sie ze byl na "imprezce" jakies malzenstwo dwoch kumpli no i jakas dziewczyna 22l… przez caly tydz probowalam z nim pogadac ze jak to po 2 latach tak z dnia na dzien wszystko skonczone? nie chcial gadac powiedzial ze chce odpoczac, ze mu nie dalam zyc, ja wiem jak sie zachowywalam ale wszystko mu wyjasnilam, prosilam, blagalam, obiecalam ze wszystko bedzie ok, ze wszystko dla niego zrobie, ze go kocham itd, po tyg spedzilismy normalnie tzn jak kolega z kolezanka niedziele i poniedzialek u niego , powiedzial ze dobry poczatek ja oczywiscie probowalam sie pogodzic ale on powiedzial ze wszystko to wie ale chce odpoczac i zebym nie naciskala, no i od tamtej pory dwa tyg nie ma czasu nawet ze mna pogadac bo a tu pracuje a tu pozniej go nie ma albo jest zmeczony, ile mozna czekac juz zaraz bedzie miesiac, w maju zdaje mature, mowie prosze ze jesli wiesz ze wrocimy do siebie to nie rob mi tego wrocmy do siebie ja bede sie spokojnie uczyla, teraz nie mam glowy, dzwonie do niego wczoraj mowie zobaczymy sie tak pogadac chwile a on ze sie postara znalezc czas, ja wiem ze bylam nie do zycia ale mowie ze juz tak nie bedzie ze dla niego wszystko zrobie itd co ja mam robic? wiem ze nie powinnam sie ponizac nawet dalam mu ostatnio jakos 5 dni spokoju tzn bez dzwonienia esow czy chodzenia tam myslalam ze zateskni wkoncu nie wytrzymalam i poszlam zapytac sie jak sie czuje a on po co przyszlam, a i jeszcze jak 2 tyg temu sie pytalam czy jest mozliwe ze wrocimy do sibie bo jak nie to powiedz odrazu przeciez nie jestes malym dzieckiem to powiedzial ze nadzieja jest, i od tamtej pory nie mamy czasu pogadac ja nawet teraz nie wiem czy to aktualne, niby mowi ze mysli itd ale nad czym? przeciez byl tyle czasu ze mna, mowie ze bedzie wszystko oki, to nad czym sie zastanawiac???? co robic? czekac? ile? juz bedzie miesiac…